Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/na-planeta.kepno.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server865654/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server865654/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server865654/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server865654/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server865654/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server865654/ftp/paka.php on line 17
epokoiła się o Hannah. Miała klucz, zdecydowała się wejść do środka. W domu panował chłód i półmrok. Serce jej się ścisnęło, na widok starego stołu, przy którym jadła z rodzeństwem śniadanie przed pójściem do szkoły. Na tym wieszaku koło drzwi wieszali swoje tornistry i kurtki... Zaskrzypiała drewniana podłoga. - Hannah? - zawołała. Dom wydawał się pusty, ale... czy to muzyka? Włączony telewizor gdzieś na górze? - Hannah? Jesteś tu? Aż podskoczyła na dźwięk swojej komórki. Uspokój się Caitlyn, nie bądź takim kłębkiem nerwów. Oddychała szybko, spanikowana. Sięgnęła do torebki i odebrała telefon. - Słucham. - Powiedziała drżącym głosem. Cisza. O nie, tylko nie to! - Halo? - Nic. Rozłączyła się szybko. Wyłączyła telefon. Ktokolwiek ją prześladował, znał też numer jej komórki. Co jeszcze wiedział? Co jeszcze wiedział na temat jej prywatnego życia? Powinna stąd wyjść. Zamiast tego ruszyła w stronę schodów, niemal pewna, że słyszy ściszone głosy i muzykę. Serce łomotało jej ze strachu. Nie bądź ofermą! Wchodziłaś po tych schodach milion razy. Na miłość boską, Caitlyn, nie bądź śmieszna. Jest środek dnia. To był twój dom. Nabrała powietrza w płuca i weszła na półpiętro. Teraz wyraźnie słyszała muzykę. Może Hannah usnęła przed telewizorem. Drzwi do pokoju siostry były otwarte, a światło zgaszone. Nie grało ani radio, ani telewizor. Odgłosy dochodziły z pokoju Caitlyn. Tak, na pewno stamtąd. Muzyka. Jakby znajoma. Zawahała się, popatrzyła na promienie słońca wpadające przez kolorowy świetlik i pomyślała: teraz albo nigdy. Mogła nie otwierać tych drzwi, zadzwonić do Kelly albo do Troya, albo do Adama i poczekać, aż przyjadą, albo mogła, do cholery, zebrać się na odwagę i wejść do sypialni. Przecież spała w niej zaledwie kilka dni temu. Albo... drzwi do pokoju Charlesa były otwarte. Przezwyciężyła strach i weszła powoli do środka. Pokój wyglądał dokładnie tak jak przed śmiercią Charlesa, nikt tu niczego nie zmienił. Na półce stały puchary sportowe, na korkowej tablicy wciąż wisiała wyblakła już odznaka ze szkoły średniej, a obok łóżka, w szafce, powinien być pistolet. Otworzyła szufladę, niewielki pistolet leżał na swoim miejscu. W komorze nie było kuł i nie miała pojęcia, gdzie... Spojrzała na puchar, nagrodę za udział w zawodach strzeleckich. Kiedyś widziała, jak wyjmował naboje z pistoletu i wkładał do tego pucharu. „Dla bezpieczeństwa”, powiedział jej i mrugnął okiem. Czy są tam jeszcze? Sięgnęła po puchar i znalazła pudełko niewielkich nabojów i starą, nierozpakowaną prezerwatywę. Nie zastanawiając się długo, załadowała pistolet i włożyła resztę nabojów do torebki. Teraz była uzbrojona i niebezpieczna. - Śmiało - wyszeptała. Spocona, ledwie żywa ze strachu ruszyła w głąb korytarza. Chodnik tłumił jej kroki. Nacisnęła klamkę. Otworzyła drzwi i weszła do pokoju. Dwie kobiety, dwie nagie kobiety leżały związane na łóżku.

zadzwonić, dobra?

notatek. Nic szczególnego, może z wyjątkiem tego, że sędzia zapisał jego ostatni adres i datę śmierci. A zatem
głeboko ugrzazł w tym gównie. Poza tym miał w tym te¿ swój
dziecko? - spytała Marla.
do gabinetu Aleksa przy pierwszej sposobnosci.
- Tego chcesz, Shelby? - zapytał.
bogata dziwka.
pozwolic porozmawiac z moim adwokatem? Tak sie mówi?
- Przynajmniej już nie widuje się z Vianca.
Cahill. - Janet usmiechneła sie chłodno. - Kiedy odzyska
nogach. Alex musiał wyczuc jej frustracje, bo znowu ja objał.
ale w papierach zarzadu dróg nie ma wzmianki o ¿adnych
garderoby. Wstrzymujac oddech, czekała, a¿ otworzy pokój, w
pod nosem i swobodna radość na twarzy Vianki ustąpiła miejsca rozpaczy.
- Chodzmy na kawe - zaproponował Nick, kiedy czekali

zamówienie.

Do tego czasu moje dokumenty zostana ocenzurowane,
- Tak, wiem. Pamiętam.
Otworzyła oczy. Korytarz wirował wokół niej, ale w koncu

Nevada został oczyszczony z wszelkich zarzutów, gdy tylko Vianca zaczęła składać zeznania. Nie wyzbył się

przeciwsłoneczne. – Jestem gotowa.
Idąc wzdłuż ściany, zerkając przez nieliczne brudne szyby, które jeszcze zostały w
próbę samobójczą żeby zwrócić na siebie uwagę, ale żeby wjechać na drzewo? Pozwolić, by

domu.

– Wiem... Wiesz, co mam na myśli. Kobieta w samochodzie. Była do niej bardzo
buzowała w żyłach. Ściskał w dłoni telefon jak ostatnią deskę ratunku.
Nie jechały na lotnisko, tylko na północ, coraz dalej od miasta.